Najnowsze posty

Karpie z powierzchni

Nowy Cel
Pamiętam dokładnie swoje pierwsze kroki w wędkarstwie karpiowym. Młody chłopak z wielką determinacją oraz marzeniami z uporem maniaka spędzał każdą wolną chwilę nad wodą. Początki są zawsze trudne, lecz wewnętrzna motywacja oraz chęć osiągnięcia określonego celu składają się na oczekiwany sukces. Jak myślę i u wielu z was pierwszą „belką” do odhaczenia było złowienie ryby, która przekroczy magiczne 20 kilogramów. Gdy ta ryba już przyszła, każda kolejna dwudziestka nie była dla mnie już tak ważna. Wtedy zacząłem wyznaczać sobie nowe ciekawe wyzwania…
Ale od początku
Sezon 2019 należał zdecydowanie do tych najlepszych. Od samego początku, miałem doskonałe wyniki na pobliskich wodach pzw. Czekałem aż woda nagrzeje się na tyle, aby ryby dużą część czasu spędzały w górnych warstwach wody. Jak się już pewnie domyślacie, moją kolejną „misją” było łowienie z powierzchni. Wielu moich znajomych twierdziło, że w ten sposób, nie da łowić u nas w Polsce. Postanowiłem podjąć rękawice. Wiosną, spędzając szybki jedno dniowy wyjazd, wraz z moim kolegą, zauważyliśmy właśnie ten moment. Przez cały poranek mieliśmy regularne brania, lecz gdy tylko słońce wzeszło trochę wyżej, karpie przestały pobierać nasze przynęty z dna i zaczęły  wygrzewać się w promieniach słońca. Kolejnego dnia pojawiam się nad wodą tym razem już bez całego karpiowego „majdanu” a tylko z najbardziej potrzebnymi rzeczami, aby w każdej chwili zmienić miejsce i podążać za rybami. Tamtego dnia, znalazłem ryby w płytkim kanale. Szybko uzbroiłem mojego  Dwarfa 

 w haczyk Flota Claw oraz kawałek chleba. Położyłem go na tafli wody w pobliżu wchodzących do wody gałęzi. Na branie czekałem zaledwie 15 sekund, gdy spod drzewka wyłonił się pierwszy łakomy karp i zaczęła się potężna walka na zaledwie 4m odcinku żyłki. Ciężko jest opisać emocje, jakie temu towarzyszyły. Widziałem każdy ruch ryby, moment zassania przynęty i potężną eksplozję wody, gdy „ona” uświadomiła sobie, że jest na haczyku. Tak właśnie się to zaczęło…
Bread Bomb Bussines
Od samego początku łowiłem przy użyciu chleba, niestety z samym haczykiem było to mało skuteczne. Hak był dosyć mocno schowany, co uniemożliwiało prawidłowe wbicie się go w pysk ryby. Kolejnym z problemów, na jaki natrafiłem był fakt, że chleb po chwili w wodzie staje się miękki, po czym szybko spada. Wtedy właśnie „odkopałem” z mojej torby Bread Bomb, jest to swojego rodzaju pozycjoner z kawałkiem lateksowej gumy, w której mocujemy kawałek pieczywa. Byłem do tego nieco sceptycznie nastawiony, gdyż haczyk jest wtedy dobrze widoczny, a sama gumka nieco różni się od przynęty. Moje obawy zostały szybko zweryfikowane, gdy łowiłem blisko brzegu i widziałem wszystko jak na dłoni. Rybą absolutnie to nie przeszkadzało, pobierały chleb z bread bomebem równie łapczywie, jak inne kawałki, które służyły jako zanęta. Dzięki temu małemu, ale jakże prostemu systemowi, udało mi się złowić kilka naprawdę fajnych ryb. Ostatnią przeszkodą była odległość, na jaką mogłem podać kawałek chleba, dzięki tej gumce nieco zwiększamy nasze możliwości, lecz dalej jest to maksymalnie 20m.
Zwiększyć zasięg
Na następne szybkie zasiadki uzbroiłem się w różnego rodzaju spławiki spirulino oraz Bolt Machine od Nasha.

 Dzięki nim mogłem podawać swoją przynętę o wiele dalej, a zarzucenie przynęty z 35gr Boltem było banalnie proste. Wtedy zacząłem łowić znacznie więcej ryb poprzez większy zasięg, jakim dysponowałem. Bardzo dużym atutem używania spławików tego typu jest to, że nie musimy cały czas wpatrywać się na nasz zestaw i czekać na odpowiednią chwilę na zacięcie. Spławik działa zupełnie tak samo, jak ciężarki których używamy przy połowie z dna. Ryby zazwyczaj zbierają kawałek przynęty, płyną dalej. Jednocześnie napinają metrowy przypon po czym czują opór i same się zacinają. Zasada działania jest identyczna jak przy zestawie samo zacinającym, znajdującym się na dnie z tym że wszystko unosi się na powierzchni wody.
Łowić więcej
Przez ten czas, gdy stawiałem pierwsze kroki, w tego typu łowienia używałem przez cały czas jako przynęty chleba lecz były to zazwyczaj pojedyncze ryby. Złowiłem ich dość dużo może z tego względu, że byłem często nad wodą, czasami nawet na godzinę lub dwie po szkole. Nadal wiedziałem, że nie jest to jeszcze takie łowienie, jakiego bym chciał. Jako że należę raczej do tej grupy wędkarzy, która lubi po prostu łowić dużo ryb nie koniecznie tych dużych sięgnąłem po specjalne zanęty przygotowane do łowienia z powierzchni. Moja zanęta składa się z trzech głównych frakcji, jakimi są Riiser Pellet, Slicker Floaters oraz psia karma dostępna we wszystkich marketach. Jednak, aby pobudzić ryby do jeszcze intensywniejszego pobierania zanęty i ściągnięcia ich z dolnych partii wody, całość wcześniej zwilżałem wodą, a następnie zasypywałem zanętą Spod Claud. Zanęta ta, robi w wodzie swojego rodzaju chmurę zanętową. Odklejając się od poszczególnych składników opada na dno, ściągając ryby przebywające niżej. Od tamtego momentu, moje łowienie diametralnie się odmieniło. Ryby po podaniu im zanęty zaczęły konkurować pomiędzy sobą, o każdy kawałek, co za tym idzie miałem znacznie więcej brań. Ważnym aspektem było to, że ryby wcale nie zwracały uwagi, gdy jedna z nich nagle została zacięta i robiła ogromny plusk wody. Po chwili wracały, żeby nadal pobierać podaną zanętę. Najważniejsze jest to, aby co chwile podawać małą porcję. Przy tego typu łowieniu dobrze jest jednak łowić w towarzystwie drugiej osoby. W czasie gdy my holujemy, druga osoba może  cały czas dorzucać zanętę.
Nęcenie
Najważniejszą zasadą jaką przyjdzie nam opanować, to obserwacja wiatru oraz zachowania ryb. Musimy przez cały czas być czujni, gdzie spływają nasze kąski. Nie możemy dopuścić do tego, że ryby popłyną za nią a my nie będziemy mogli się do niech dostać lub będą na stanowisku innego wędkarza. Zanętę złożoną z tak różnych frakcji bardzo dobrze podaje się rakiety zanętowej jak Dot Spod. Mogłoby się wydawać, że plusk przy uderzeniu o tafle jest dość duży, lecz nie przeszkadza to absolutnie rybą, które są w amoku jedzenia. Płosz się jedynie na małą chwile. Odpływają parę metrów, lecz zaraz wracają bo wiedzą, że jest to kolejna dawka ich posiłku. Drugiej rzeczy, jakiej używam do nęcenia jest zwykła proca. Zazwyczaj sięgam po nią na początku, aby zanętę rozrzucić na większym obszarze wody, po czym wracam do rakiety żeby zrobić jeden centralny punkt nęcenia.
Spróbuj sam…
Patrząc na ten sezon z perspektywy czasu, gdy tylko ryby zaczęły wychodzić do górnych warstw wody zaprzestałem umieszczać moje zestawy na dnie. Ten sposób łowienia to całkiem inny wymiar karpiowania z tego względu, że wszystko dzieje się na naszych oczach. Podczas krótkiej zasiadki można złowić kilka wartościowych ryb i świetnie się przy tym bawić.

           

Pozdrawiam Karol Wiśniewski

Opublikowane w: Default category

Zostaw komentarz